24 marca 2017

"Zła waluta" Eweliny Dydy - recenzja



Powieść „Zła waluta” Eweliny Dydy została napisana w klimacie noir, który charakteryzują mocne kontrasty, charakterne postacie, zgrabne połączenie ironii, cynizmu i prostoty. W kinematografii  lat 40’ ten schemat się sprawdził, a jak w wypadku współczesnej czarnej powieści? Autorka, w jednym z wywiadów, powiedziała, że tą konwencją puszcza oko do czytelnika. 


„Zła waluta” to krótka powieść, liczy około 260 stron, napisana dość swobodnym, potocznym językiem, więc czyta się szybko i sprawnie. Mnie jednak jej lektura zajęła praktycznie dwa miesiące. Często robiłam przerwy, odpoczywałam i kiedy miałam nastrój, to do niej wracałam. Bynajmniej nie było to spowodowane napięciem czy grozą w fabule. Książka jest zwyczajnie nudna.

Fabuła leniwa, spokojna, to, co się zdarza, to dzieje się w swoim małomiasteczkowym tempie i jest pozbawione emocji. Wydarzenia, które powinny wynikać z siebie, tu są w mało wiarygodny sposób ledwie powiązane. Zdecydowanie brakuje nagłych zwrotów akcji, budowania napięcia.

Emocji brakuje także w samych dialogach. Niekiedy są one sztuczne, mało naturalne, prowadzone przez dorosłych, a brzmią jakby były wypowiadane przez młodzież. Często też budowane na zasadzie powtórzeń, co na dłuższą metę jest po prostu denerwujące.

Także narracja razi. W większości prowadzona w pierwszej osobie oczami głównego bohatera, niekiedy dopowiadana z punktu widzenia obserwatora. Obie jednak narracje są powierzchowne, oszczędne, ubogie w informacje. Czytelnik czuje się jakby był intruzem, który próbuje włamać się do zakazanej historii.

Dużo tu opisów i powtórzeń. Nawet, w dość dosłowny i niewnoszący nic nowego sposób, powtarzane są kolejne wydarzenia z historii, jakby czytelnik sam nie mógł sobie tego wszystkie poukładać. Autorka nie zostawia pola do domysłów, własnych interpretacji, przemyślenia. Wszystko jest przegadane, opisane wprost.


Sięgając po książkę w klimacie noir miałam pewne wyobrażenia i oczekiwania. Nie przyszło mi jednak do głowy, że znajdę tu aż tak wiele dosłownych odnośników do tej konwencji. Tymczasem z półek bibliotecznych bohaterów zerkają autorzy klimatu noir, większość postaci w książce czyta i lubi noir (co za przypadek?), jest bohaterka aspirującą do miana femme fatale i kota Chandlera, który chyba jest najciekawszą postacią i jako jedyny ma charakter.

Właśnie, to kolejny problem. Bohaterowie są bezpłciowi, nijacy, wszyscy mówią tym samym językiem. Każdy zbudowany jest na zasadzie jednej charakterystycznej cechy, jednak nie ma tu psychologicznego wgłębienia się w postać. Główny bohater klimatu noir powinien mieć jaja, być charakterny, zadziorny. Tymczasem Jakub Rau jest przeciętny do bólu, swoim postępowaniem ani nie wzbudza zaufania ani nie sprawia wrażenia bycia profesjonalistą.

Jednak to nie jest tak, że książka jest totalnie słaba i nie warto jej czytać. Sam pomysł intrygi jest ciekawy, fajnie wymyślony tylko nie do końca wykorzystany w sposobie poprowadzenia. Świetnie, że autorka wykorzystała bieżącą sytuację społeczną w mieście dla podkreślenia wiarygodności powieści. Mieszkańcy Tarnobrzega z pewnością też będą zadowoleni tak obszernym przedstawieniem topografii ich miasta.

Czekam na drugi tom cyklu o detektywie Jakubie Rau, może w nim jego postać trochę się otworzy, dojrzeje i da polubić.

„Zła waluta” Ewelina Dyda
Cykl: Detektyw Jakub Rau (tom 1) | Seria: Mroczna Seria
Wydawnictwo: W.A.B.
Premiera: luty 2017
Gatunek: kryminał
Ocena: 5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz