02 czerwca 2016

"Ciemne sekrety", czyli jak to jest być członkiem zespołu śledczego

Miazga w skandynawskich kryminałach! „Ciemne sekrety” rozwalają system, a tym samym moje pojęcie na temat twórczości pisarzy z tego regionu. Mocna lektura, miłe zaskoczenie.


„Ciemne sekrety” Michael Hjorth, Hans Rosenfeldt
Wydawnictwo Czarna Owca
Cykl: Sebastian Bergman (tom 1)
Data wydania: maj 2011

Dawno nie trafiłam na książkę, do której nie mogę się przyczepić, aby chociaż jakiś mały element mi nie pasował, przeszkadzał, był zbędny. Tu fabuła jest dopracowana do najmniejszego szczegółu. Każdy wątek to idealnie skrojona opowieść, naturalna, prawdziwa, dokładnie w poprowadzona w punkt. Ani za dużo ani za mało. Wszystkie wydarzenia dzieją się dokładnie w swoim czasie, we właściwym miejscu. Przez całą opowieść panuje równe tempo, a mimo to niemal na każdym kroku spotyka nas nagły zwrot akcji, zaskoczenie.

Ten pisarski duet zadbał o to, by czytelnik nie nudził się podczas lektury i nie był w stanie odgadnąć zagadki znacznie wcześniej niż tego chcieli autorzy. Od pierwszej do ostatniej strony dominują emocje, a na końcu zostaje zaserwowana taka szokująca torpeda, że trudno się ocknąć.

To, co szczególnie mi się podoba, to sposób prowadzenia narracji. Jest ona na tyle zdystansowana, by udzielić czytelnikowi jak najwięcej informacji, zbliżyć go do bohaterów, poznać ich, ale jednocześnie zachować tę znajomość na poziomie chłodnej akceptacji z nutą sympatii. Chociaż ich niekonwencjonalne zachowania mogą zniechęcać, to jednak nie sposób ich krytykować, czy potępiać. Czytając można poczuć się członkiem zespołu na każdym etapie dochodzenia.

Miażdżąco znakomita i przyjemna lektura!


Ocena: 9/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz