31 lipca 2016

„Uprowadzone” Monika Siuda – pierwsze spotkanie z autorką niezależną

Czy wierzysz, że to, co robisz, kiedyś do Ciebie wraca? Jeden z bohaterów książki „Uprowadzone” boleśnie się o tym przekonał. I to w sytuacji, kiedy najmniej się tego spodziewał. Jak z niej wybrnął i czy to rzeczywiście prawda? To wyjaśnia Monika Siuda na ponad 400 stronach powieści.

"Uprowadzone" Monika Siuda
Wydawnictwo: Poligraf
Data wydania: marzec 2016

Książką „Uprowadzone” poznaję twórczość Moniki Siudy, polskiej niezależnej autorki, która w swoim dorobku ma już kilka kryminalnych pozycji m.in. „Wyznanie Agaty”, „Tajemnica Niny”. Otrzymały one wysokie oceny wśród czytelników, dlatego i w stosunku do tej książki miałam wielkie oczekiwania.

Jednak po lekturze mam mieszane uczucia. Niesamowicie wolno rozkręcała się akcja, w zasadzie nastąpiło to dopiero pod koniec powieści. Gdyby nie fakt, że poznałam osobiście autorkę podczas Warszawskich Targów Książki 2016, to pewnie już dawno odpuściłabym sobie jej czytanie. A kiedy już fabuła zaczyna nabierać realnych kształtów i nieoczekiwanie rusza lawina wydarzeń, to jest już w zasadzie po wszystkim. Przyznać trzeba, że faktycznie końcówka, rozwinięcie akcji i poprowadzenie zakończenia wciągają, narracja poprowadzona jest zgrabnie, w tempie. Aż chce się czytać.


Co do samej fabuły… 

Policja otrzymuje zgłoszenia o zaginięciu dwóch obcych sobie kobiet, jedna z nich jest córką wpływowego biznesmena. W czasie, kiedy dwóch śledczych z pomocą prywatnego detektywa próbują je odnaleźć, ktoś podrzuca im ślady, które bardziej niż pomagają wyprowadzają ekipę w pole. Jednak akcja nie dzieje się wyłącznie w miejscach zbrodni i na komisariacie. Okazuje się, że jeden z policjantów i prywatny detektyw wcześniej ze sobą pracowali, co więcej są przyjaciółmi. Spotykają się na obiady lub kolacje w lokalu przyjaciółki Sylwii, której to detektyw Tomasz powierza swoje przemyślenia na temat prowadzonej sprawy. I tak wspólnie naprowadzają się na nowe ślady, łączą różne kierunki myślenia. Trup pada gęsto, policja mimo starań wciąż nie trafiła na sprawcę, a ojciec jednej z zaginionych bierze sprawy w swoje ręce. Czy uda mu się znaleźć córkę? Czy policja przerwie złą passę? Nie będę zdradzać.

Pod napięciem?

Zawsze staram się ocenić, czy opisana historia jest na tyle prawdopodobna, by faktycznie mogła wydarzyć się w realnym świecie. Tylko taka wzmacnia efekt napięcia, strachu, poraża rzeczywistością, a jeśli jest jeszcze opisana w ładny sposób, wciąga tajemnicą i pozostawia po sobie refleksje długo po zakończeniu, to jest to naprawdę dobra książka. W „Uprowadzonych” oprócz historii, która mogłaby się wydarzyć, nie ma innych aspektów. 
Po pierwsze - książka jest zdecydowanie za gruba i to nie dlatego, że jest aż tyle do powiedzenia. Mnóstwo tu powtórzeń logicznych kartka po kartce (absolutnie niepotrzebnych), powtórzeń zaraz po sobie tych samych konstrukcji zdaniowych. Spokojnie tę samą treść można by opowiedzieć krócej i zgrabniej, zdecydowanie lepiej i szybciej by się czytało. 
Po drugie – bardzo sztywne konstrukcje dialogowe. Policjanci, którzy od lat znają się jak łyse konie i się przyjaźnią, nie rozmawiają ze sobą oficjalnie, sztywno, formami zdań, których nie używa się w potocznej rozmowie. Dziwnie się to czyta. 
Po trzecie – brak elementów zaskoczenia i napięcia, a to jak na rasowy thriller przystało poważne uchybienie. Dlaczego tak świetnie czyta się Jo Nesbo, czy Henninga Mankella? Bo u nich ten element napięcia budowany jest rewelacyjnie! Monika Siuda nie stosuje podobnych trików, lecz podaje wszystko na tacy. Co więcej za chwilę to samo powtórzy tylko w innych słowach. Takie to męczące.
I po czwarte – nierówność powieści. Początek i środek bardzo słabe, powolne, mało ciekawe, niby coś się dzieje, ale tak jakby się nie działo. Akcja nabiera rumieńców pod koniec i tu jest o wiele lepiej. Pojawia się napięcie, ale równie szybko znika, bo i cała zagadka zostaje migiem rozwiązana. W dodatku fabuła jest bardzo przewidywalna.

Tylko dlatego, że wciągnęłam się w końcówkę, która faktycznie udźwignęła nieco ogólną jakość książki, oceniam ten thriller na średni. Można przeczytać, poznać twórczość niezależnej pisarski, bo warto wspierać autorów, o których nie pisze się wszędzie i którzy nie są promowani przez wielkie wydawnictwa. W końcu napisać książkę, która ma ręce i nogi, nie jest łatwo. „Uprowadzone” Moniki Siudy i jedne i drugie mają, ale nie do końca ze sobą współpracują na rzecz zgrabnej całości.

Ocena: 6/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz